ERC Starting Grants 2016 dla Polaków: Magdalena Król

Nadrzędna kategoria: Media

 ERC Starting Grants 2016 dla Polaków Magdalena Król

Dr hab. Magdalena Król, prof. nadzw., z Katedry Nauk Fizjologicznych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW. Zajmuje się immunologią nowotworów. Laureatka m.in. Nagrody Naukowej Tygodnika „POLITYKA”, nagrody „Polacy z werwą”, stypendium habilitacyjnego L`Oreal i Unesco „Dla kobiet nauki” oraz wielu innych stypendiów Ministra czy Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (foto: Jakub Ostałowski)

O psikusach komputerowych, sile entuzjazmu i „zatrudnianiu” fizjologii mówi dr hab. Magdalena Król z SGGW, która w ramach ERC Starting Grant będzie realizowała projekt mający na celu poznanie znaczenia nowoodkrytej funkcji komórek odpornościowych i wykorzystanie jej do leczenia przerzutów nowotworowych.

Anna Kilian: Czy udało się Pani otrzymać ERC Starting Grant za pierwszym razem?

Magdalena Król: Tak. I uważam się za szczęściarę. Choć wniosek związany z moim projektem złożyłam pierwszy raz w poprzedniej edycji, w lutym 2015 roku. Po miesiącu od wysłania dokumentów, kiedy wnioski znajdowały się jeszcze na etapie formalnego sprawdzania, zorientowałam się, że moje CV nie zostało załączone – prawdopodobnie był to psikus mojego komputera. CV jest oceniane niemal tak samo wnikliwie, jak sam pomysł wnioskodawcy. Byłam tym faktem zdruzgotana, ponieważ włożyłam bardzo wiele pracy w przygotowanie projektu. Zadzwoniłam do Brukseli w tej sprawie, pisałam e-maile, ale odpowiedziano mi, że uzupełnienie wniosku nie jest możliwe. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko wycofać projekt. Tak też uczyniłam. Od marca do listopada 2015 roku pracowałam nad projektem, przeprowadziłam dużo więcej doświadczeń, co dało mi proporcjonalnie więcej wyników wstępnych. Mogę więc doradzić potencjalnym aplikującym, że dobrze, by pozwolili projektowi „poleżakować”.

Czy miała Pani wystarczającą pomoc w aplikacji wniosku na swojej uczelni?

Otrzymałam pomoc zarówno ze strony uczelni, jak i Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych Unii Europejskiej. Tam dr Wiesław Studencki i Magdalena Chomicka czytali mój kilkudziesięciostronicowy wniosek i zdołali wyłapać kilka nieścisłości formalnych. Wysłałam go też do wielu znajomych naukowców pytając, czy rozumieją mój projekt tak, jak chciałabym, aby był rozumiany. Zwłaszcza że to, czym się zajmuję, stanowi zupełnie nowe podejście do problemu. Eksperci w komisji w Brukseli muszą dokładnie wiedzieć, co chcę zrobić, dlaczego i czy sekwencja planowanych zdarzeń doprowadzi mnie do zamierzonego, końcowego rezultatu.

Czy w komisji, przed którą Pani stanęła w Brukseli znaleźli się eksperci właśnie z Pani dziedziny?

W takich komisjach zawsze zasiadają specjaliści w dziedzinie danego panelu. Na pierwszym posiedzeniu komisja zapoznaje się z wnioskami i odrzuca większość z nich, ponieważ zawsze jest kilkanaście osób na jedno miejsce – np. w tym roku wpłynęło prawie trzy tysiące wniosków – a na rozmowę zaprasza się trzy razy więcej kandydatów, niż jest grantów do rozdania. Ponieważ konkurencja jest naprawdę silna – aplikujący to w większości czołowi naukowcy Europy – dojście do drugiego etapu, czyli rozmowy w Brukseli jest już niesłychanie dużym sukcesem, nie tylko dla Polaków. Po wysłaniu zaproszenia wniosek kandydata zostaje przekazany do recenzji. Recenzentami są osoby z zewnątrz – specjaliści reprezentujący wąską dziedzinę kandydata. Na podstawie recenzji – bierze się tu także pod uwagę dorobek kandydata – tworzy się listę rankingową. Kandydat nigdy nie zna recenzji. Ja również ich nie znałam, więc nie wiedziałam, przed jakimi naukowymi zarzutami będę się musiała ewentualnie bronić. Podczas rozmowy w Brukseli członkowie komisji mogą zapytać o kwestie specjalistyczne – np. metodę badań – albo o coś niezwiązanego bezpośrednio z projektem. Mnie zapytano, czy dam radę przeprowadzić tak ambitny projekt w zaplanowanym czasie pięciu lat oraz m.in. o status mojego patentu i różne techniczne szczegóły z tym związane.

Jak długo trwa prezentacja?

10 minut, po czym projektor zostaje wyłączony i następuje piętnastominutowa rozmowa. Podczas mojej prezentacji – przećwiczonej wcześniej setki razy – zawiesił się mój laptop. Na szczęście po chwili udało mi się go uruchomić.

Jak komisja na to zareagowała?

Panowała bardzo miła atmosfera. Komisja poinformowała mnie, że zostało zanotowane, w której minucie laptop odmówił współpracy i będę mogła kontynuować prezentację po usunięciu awarii. Dzięki tak życzliwemu podejściu komisji do tej niespodziewanej sytuacji nie uległam panice i po całym zdarzeniu wróciłam do pokazu.

Ile osób zasiadło w komisji?

Około 20.

Wydaje mi się, że rozmowa z komisją jest w pewnym sensie performance'em, podczas którego kandydat musi się zaprezentować nie tylko pod względem merytorycznym, ale nawet trochę „zagrać”...

Trzeba dobrze wypaść przed komisją, to prawda. Poza aspektem merytorycznym trzeba tak przedstawić projekt, aby dla wszystkich obecnych na sali koncepcja i plan badań były przejrzyste i klarowne. Ważne, aby widzieli nasz entuzjazm i pasję badawczą i trzeba ich tym zamiłowaniem do własnego projektu zarazić. Czułam, że mi się to udało. To było jak sympatyczna rozmowa z kolegami i koleżankami z branży.

Oczywiście, to byli eksperci z różnych krajów...

Tak, ale nie wiem z jakich, ponieważ informacje na ich temat są utajnione. Jedyną jawną była ta, że szefowa panelu była z Portugalii.

Czy pomysł aplikowania o ERC Starting Grant wyszedł od Pani, czy doradził to Pani ktoś na uczelni? W jaki sposób dowiedziała się Pani o grancie?

Dowiedziałam się o nim od mojego szefa, prof. Tomasza Motyla, już kilka lat temu. Na początku nie czułam się na siłach aplikować, ale szef usilnie mnie namawiał i wreszcie dwa lata temu do tego dojrzałam.

Jak doszło do Pani udziału w treningu-szkoleniu-panelu próbnym osób, które zostały zaproszone na rozmowę w Brukseli, zorganizowanym przez Biuro ds. Doskonałości Naukowej PAN?

Gdy składałam wniosek do ERC, to biuro jeszcze nie istniało. Kiedy dowiedziałam się o zaproszeniu na rozmowę do Brukseli, bardzo mi pomógł Pan prof. Jacek Kuźnicki z Międzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej, który organizował dla mnie spotkania z polskimi panelistami ERC z innych paneli a także skontaktował mnie z Panią Ewą Kuśmierczyk z Biura ds. Doskonałości Naukowej PAN, a pani Ewa zaprosiła mnie na panel próbny.

Czy pomógł on Pani?

Był bardzo pomocny, nadał mi potrzebnej pewności siebie tuż przed rozmową w ERC – został zorganizowany na tydzień przed moją prezentacją w Brukseli.

Czy to nie za późno?

Kiedy szłam na panel próbny, byłam bardzo dobrze przygotowana merytorycznie a moja prezentacja była już dopracowana niemalże w każdym szczególe, chociaż po panelu jeszcze się trochę zmieniła. Przed wyjazdem do Brukseli bardzo mi zależało na weryfikacji trudu moich przygotowań, byłam ciekawa pytań od naukowców, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się z moim projektem, liczyłam na pytania, które mnie zaskoczą. W panelu wzięła udział również anglistka, która zwracała uwagę na mój akcent i wymowę. Był też specjalista od wizerunku. Udział w panelu próbnym był dla mnie dobrym sprawdzeniem się na ostatniej prostej.

Czy miałaby Pani jakiś pomysł, jak można by go jeszcze ulepszyć?

Formuła panelu jest dobra. Miałabym jedynie taką sugestię, by wielokrotnie ćwiczyć panele próbne wraz z odpytywaniem merytorycznym przez różnych specjalistów, jak mnie „trenował” zespół prof. Kuźnickiego – co miesiąc, co kilka tygodni – by prezentacja miała szansę ewoluować. Niezwykle ważne jest dopracowanie prezentacji do perfekcji. Ostatecznie w Brukseli zaprezentowałam jej dwudziestą wersję – licząc tylko duże zmiany. Przedstawiłam ją wcześniej przynajmniej 100 razy przed różnym audytorium. To byli najbliżsi współpracownicy, koledzy naukowcy w kraju i zagranicą, również na uniwersytecie w Rzymie, dokąd poleciałam specjalnie w tej sprawie. Mąż musiał słuchać jej codziennie, rodziców też nie oszczędziłam...

Techniczny szczegół – czy Pani sama musiała opłacić sobie podróż do Brukseli?

Tak, ale potem otrzymałam zwrot kosztów z Komisji Europejskiej.

Czego dotyczy Pani projekt?

Projekt ma dwa cele. Pierwszy – bardziej na poziomie badań podstawowych, to wyjaśnić odkryte przeze mnie zjawisko, że komórki układu immunologicznego przekazują komórkom nowotworowym białka należące do pewnej grupy. Nikt wcześniej tego nie opisał i nie wiadomo, dlaczego to zjawisko zachodzi. Wyjaśnienie tego procesu może ujawnić nowe funkcje komórek immunologicznych i otworzyć nowe drzwi w onkologii. Drugim celem jest zastosowanie tego odkrycia w praktyce. Otóż wykorzystywane przeze mnie komórki immunologiczne w sposób fizjologiczny wędrują do guza, wychodzą poza naczynia krwionośne i wędrują do miejsc nieukrwionych i niedotlenionych. Wędrują także do małych przerzutów nowotworowych. Potem w fizjologiczny sposób przekazują komórkom nowotworowym „moje” białka. Te białka z kolei mają budowę klatek, do których można zapakować leki. Dlatego też postanowiłam wykorzystać ten fizjologiczny mechanizm do dostarczania leków w miejsca niedotlenione guza, a szczególnie do jego przerzutów. Pomysł jest piękny w swojej prostocie, a jednocześnie nikt wcześniej na to nie wpadł. Wyniki projektu mogą być niesłychanie ważne, bowiem obecnie tylko 1-2% leku trafia do litego guza nowotworowego. Reszta rozprzestrzenia się w całym organizmie, powodując efekty uboczne. Guz udałoby się zniszczyć chemioterapią, gdyby nie to, że przedostaje się ona głównie do innych narządów. Co więcej, wspomniane 1-2% leku dociera do guza, ale tylko do części znajdującej się blisko naczyń krwionośnych. Do rejonów nieukrwionych i niedotlenionych guza oraz małych przerzutów nowotworowych nie dociera nic. Komórki nowotworowe namnażają się bowiem dużo szybciej, niż powstają naczynia krwionośne. Stąd po chemioterapii, kiedy wydaje się, że guz zniknął, nagle powstaje wznowa lub przerzut nowotworowy. Powstają one właśnie z tych niezabitych komórek nowotworowych, przebywających w miejscu, gdzie lek nie miał szansy dotrzeć. Ja „zatrudniam” zjawiska fizjologiczne do leczenia właśnie małych przerzutów i niedotlenionych miejsc guza.

Gdzie będzie Pani realizować projekt?

Na mojej uczelni – ze względów logistycznych, ale i dlatego, że jest mi tu po prostu dobrze.

Pozostaje skompletowanie zespołu. Ile osób będzie liczyć?

Oprócz mnie to pięć nowych osób na pięć lat trwania projektu plus jeszcze kilka osób doraźnie, do wykonania pewnych zadań lub analiz. Jesienią będzie rozpisany konkurs na uczestników zespołu, ogłoszenia pojawią się również na zagranicznych portalach. Zależy mi na tym, by były to osoby o jak najwyższych kwalifikacjach.

 

z dr hab. Magdaleną Król
rozmawiała Anna Kilian
© Naukaonline.pl

 

Czytaj także:
„ERC Starting Grants 2016 dla Polaków: Ewelina Knapska” – wywiad z dr hab. Eweliną Knapską
„ERC Starting Grants 2016 dla Polaków: Marcin Pilipczuk” – wywiad z dr Marcinem Pilipczukiem
„Chcemy przyjemności” – rozmowę z dr hab. Eweliną Knapską, opublikowaną w magazynie PAN „Academia” 4/2014
„Ruch i tajemnica” – rozmowę z dr. Piotrem Nowakiem, pierwszym polskim metametykiem, który otrzymał Starting Grant ERC, opublikowaną w magazynie PAN „Academia” 4/2015
„Wszechświat, czyli rozumienie elementów układanki” – rozmowę z prof. dr. hab. Grzegorzem Pietrzyńskim, laureatem Advanced Grant ERC w 2015 r.
„W zwierciadle antyku” – tekst prof. Katarzyny Marciniak, laureatki Consolidator Grant ERC w 2015 r., opublikowany w magazynie PAN „Academia” 4/2012

 

 

Szczegółowe informacje na temat polskich grantów ERC można znaleźć tutaj (pdf).