prof. dr hab. Hanna Popowska-Taborska

- Moja praca habilitacyjna dotyczyła pogranicza polsko-dolnołużyckiego. W 1965 roku było to zagadnienie zupełnie nowe, teren nieopisany, a granica między językami niezbyt wyraźna. Nieocenionym źródłem okazały się istniejące jeszcze wówczas niemieckie mapy katastralne tych terenów - mówi prof. dr hab. Hanna Popowska-Taborska, lingwistka, slawistka, związana z Instytutem Slawistyki PAN od 1954 roku.

Pani profesor, jest Pani językoznawcą, slawistką, o której możemy przeczytać w Polskiej Encyklopedii Powszechnej, że mamy do czynienia z naukowcem z ogromnym dorobkiem naukowym. Dlaczego Pani zajęła się tą dziedziną humanistyki?
To efekt splotu różnych okoliczności - zainteresowań i czasów, w jakich przyszło mi żyć, doskonałych nauczycieli i ludzi, których spotykałam na swojej drodze. Od dzieciństwa miałam zainteresowania humanistyczne, pisywałam wierszyki, a w czasie wojny czytałam wszystko, co tylko było dostępne w moim rodzinnym domu i w innych zaprzyjaźnionych domach na Ochocie. Tu też chodziłam do szkoły Wandy z Posseltów Szachtmajerowej, do której wcześniej uczęszczały m.in. córki Piłsudskiego. Gdy wojska niemieckie zarekwirowały budynek szkolny na szpital wojskowy, w skrzydle mieszkalnym, od strony ulicy Radomskiej działała nadal szkoła. Pod szyldem Czwartych Miejskich Rocznych Żeńskich Kursów Krawiecko-Bieliźniarskich prowadzono tajne nauczanie, realizując normalny program dla młodszych klas gimnazjalnych (starsze klasy miały komplety na mieście). W szkole działało harcerstwo, należałam do Szarych Szeregów. Maturę zdawałam już w Łodzi wiosną 1948 roku. Nie było to łatwe, bo jesienią 1947 roku zostałam wyrzucona ze szkoły. Nie byłam członkiem ZWM (ani później ZMP) i jako przewodnicząca klasy stanęłam w obronie naszej wychowawczyni, którą usunięto ze względów politycznych. W tamtych czasach taki sprzeciw był bardzo ryzykowny.

Całą wojnę spędziła Pani w okupowanej Warszawie?
Prawie całą. Ochota była jedną z pierwszych dzielnic, które padły w czasie powstania warszawskiego. Wywieziono nas do obozu pracy w okolicach Wałbrzycha (podówczas Waldenburga). Pracowałam tam między innymi w Fabryce Kruppa. Opowiedziałam o tym okresie dość szczegółowo we wspomnieniach pisanych dla córki.

Wspomniała Pani o ludziach spotkanych na swej drodze...
Jesienią 1948 roku rozpoczęłam studia polonistyczne, realizując niejako swoje zamiłowanie do lektur i pisania. Uniwersytet Łódzki dopiero powstawał. Uczyliśmy się w ciasnych pomieszczeniach przy ulicy Lindleya, gdzie mieściło się też seminarium języka polskiego. Uczył nas bardzo wówczas młody (jeszcze przed doktoratem) Karol Dejna, bardzo stary profesor Henryk Ułaszyn i (a raczej przede wszystkim) profesor Zdzisław Stieber. To językoznawcze seminarium różniło się od wszystkich pozostałych. Panowała w nim serdeczna a równocześnie prawdziwie naukowa atmosfera, daleka od ideologii, która panowała na zewnątrz. Obie z Zuzanną [prof. Zuzanna Topolińska, wybitny językoznawca, członek m.in. Macedońskiej Akademii Nauk i Sztuk] umiałyśmy to wówczas w pełni docenić. I chociaż obie zrobiłyśmy także absolutorium z literaturoznawstwa, zdecydowałyśmy się na magisterium z językoznawstwa.

Był to więc poniekąd wybór ideologiczny?
- Nie całkiem. Choć w pewnym stopniu na pewno tak. Po magisterium otrzymałyśmy od profesora Stiebera propozycję pozostania na uniwersytecie. Ale obie byłyśmy niezorganizowane i aktyw młodzieżowy na specjalnie zwołanym zebraniu skutecznie przeciw temu zaprotestował. Zaczęłyśmy wtedy szukać pracy na własną rękę i znalazłyśmy ją w Warszawie w Państwowym Instytucie Wydawniczym. Praca w Redakcji Klasyków Staropolskich nad wydaniami dzieł Kochanowskiego i Potockiego okazała się dla nas doskonałą okazją do zapoznania się z warsztatem wydawniczym. W tym też czasie na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczął zajęcia profesor Stieber. Gdy zaczęły zarysowywać się plany utworzenia w Polskiej Akademii Nauk Instytutu Języka Polskiego, Profesor znowu zaproponował nam współpracę. I tak 1 kwietnia 1954 roku zostałam zatrudniona na pół etatu w Polskiej Akademii Nauk.

Ale Pani profesor jest przecież także slawistką...
Jestem nią w pewnym sensie wtórnie, przez to, że uczył mnie jeden z wielkich slawistów i że długo pracowałam pod jego kierunkiem. Moja praca habilitacyjna dotyczyła pogranicza polsko-dolnołużyckiego. [Dawne pogranicze językowe polsko-dolnołużyckie (w świetle danych toponomastycznych]. W 1965 roku było to zagadnienie zupełnie nowe, teren nieopisany, a granica między językami niezbyt wyraźna. Nieocenionym źródłem okazały się istniejące jeszcze wówczas niemieckie mapy katastralne tych terenów, które odnajdowałam i ekscerpowałam w ówczesnych Radach Narodowych województwa zielonogórskiego. Zachował się na nich bogaty słowiański materiał nazewniczy.

Skąd w Pani pracach zainteresowanie kaszubszczyzną? Kaszubski to język, nie dialekt?
- Kierunek naszym wieloletnim badaniom zespołowym nadał Profesor Stieber, rozpoczynając prace nad Atlasem [Atlas językowy kaszubszczyzny i dialektów sąsiednich]. Moja rozprawa doktorska również związana była z kaszubszczyzną. Ale gdy w roku 1976 napisałam książkę Kaszubszczyzna- zarys dziejów, musiała ona czekać na druk cztery lata. Na przeszkodzie stanęło bowiem oficjalnie obowiązujące przeświadczenie o językowej jedności całej Polski. Dzisiaj kaszubski ma rangę języka regionalnego.

Z której ze swoich prac jest Pani najbardziej dumna?
Chyba jednak z Atlasu kaszubszczyzny. I myślę, że wyrażam tym samym opinię wszystkich jego autorów (choć raczej należałoby powiedzieć autorek). Nasza wieloletnia praca zespołowa utrwaliła w wydanych w latach 1964-1978 piętnastu tomach map i komentarzy stan dziś już nieistniejący, „sfotografowany" niejako w ostatniej chwili. Lubię też Dawne pogranicze językowe polsko-dolnołużyckie, bo uzupełniło językoznawczą i demograficzną wiedzę o tym obszarze, a także Wczesne dzieje Słowian w świetle ich języka, bo miałam w tej książce odwagę po długiej pracy przyznać się, że wciąż daleka jestem od ostatecznych wniosków na temat słowiańskich pradziejów. Tę książkę docenili również Słoweńcy, publikując ją w przekładzie na swój język. No, i cieszę się, że zdążyliśmy z profesorem Borysiem ukończyć szósty, ostatni tom Słownika etymologicznego kaszubszczyzny. Nie wszystkim autorom słowników etymologicznych udaje się zakończyć tego typu zamierzenia, które zazwyczaj podejmuje się dopiero w drugiej połowie życia.

Jak widzi Pani perspektywy humanistyki?
Zwykłam mówić o sobie, że - podobnie jak ów pasażer z wiersza Gałczyńskiego - jestem jako językoznawca „ani katolik, ani marksista, tylko rzetelny rzemieślnik". W pewnym sensie zawsze pozostawałam poza nurtem kolejnych preferowanych kierunków badań językoznawczych. Wszystko, co robiłam, opierało się przede wszystkim na sumiennie gromadzonych i analizowanych materiałach. Nigdy nie lubiłam teoretycznych dyskusji, sprowadzających się głównie do rozważań, co, kto rozumie pod jakimś terminem czy pojęciem.

Spoglądając z perspektywy czasu na własne życie może Pani profesor powiedzieć, że...
Miałam szczęście w życiu. Miałam wspaniałe dzieciństwo, kochających rodziców, ciekawy dom, w którym bywało wielu interesujących ludzi, prezentujących szerokie, liberalne spojrzenie na świat. To dało mi optymizm i siły na całe dalsze życie. Tak, miałam szczęście w życiu...

rozmawiała Lilla Moroz-Grzelak

***

Prof. dr hab. Hanna Popowska-Taborska [właściwie: Hanna Taborska] – lingwistka, slawistka, związana z Instytutem Slawistyki PAN od 1954 roku. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół dialektów kaszubskich, leksyki i etymologii słowiańskiej, wczesnych językowych dziejów Słowian, języków łużyckich oraz procesów innowacyjnych w powstającym kaszubskim języku literackim. Autorka około 450 artykułów i 18 książek, m.in.: "Dawne pogranicze językowe polsko-dolnołużyckie (w świetle danych toponomastycznych)", (1965); "Kaszubszczyzna - zarys dziejów", (1980); "Szkice z kaszubszczyzny. Dzieje, zabytki, słownictwo" (1986); "Wczesne dzieje Słowian w świetle ich języka" (1991; wyd. II 1993; wyd. słoweńskie 2005); "Z językowych dziejów Słowiańszczyzny", (2004); współautorka, I-XV (1964-1978) Słownika etymologicznego kaszubszczyzny (wspólnie z W. Borysiem) I-VI (1994-2010). Jest doktorem honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego; członkiem honorowym Gdańskiego Towarzystwa Naukowego (1995), Polskiego Towarzystwa Językoznawczego (2002), Komitetu Słowianoznawstwa PAN (2009).

Za swoją działalność naukowo-badawczą odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi (1973); nagrodą (zespołową) Sekretarza Naukowego PAN za "Atlas językowy kaszubszczyzny i dialektów sąsiednich" (1977); Medalem Stolema Klubu „Pomerania" (1979); nagrodą Wydziału I PAN im. K. Nitscha za książkę "Wczesne dzieje Słowian w świetle ich języka" (1993); Medalem im. Bernarda Chrzanowskiego „Poruszył wiatr od morza" nadany przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie (1996); Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2002); wspólną (z W. Borysiem) nagrodą Prezesa Rady Ministrów za wybitne osiągnięcie naukowe (Słownik etymologiczny kaszubszczyzny) 2012.

czerwiec, 2012