Tydzień z PIASt: europejskie Instytuty Studiów Zaawansowanych

Nadrzędna kategoria: Media

Jak działają Instytuty Studiów Zaawansowanych w Europie? Jak ich dyrektorzy widzą przyszłość polskiego? Jako aneks do wywiadów ze stypendystami PIASt, prezentujemy rozmowy z dr Olivierem Bouin z Réseau français des instituts d’études avancées – French Network of Institutes for Advanced Study, Knutem Neumayerem z Institut für die Wissenschaften vom Menschen i dr Thorstenem Wilhelmy z Wissenschaftskolleg.

***

Dr Olivier Bouin
dyrektor Réseau français des instituts d’études avancées (RFIEA) – French Network of Institutes for Advanced Study

We Francji znajdują się cztery Instytuty Studiów Zaawansowanych – w Paryżu, Marsylii, Lyonie i Nantes. Czym wyróżnia się placówka paryska?

Olivier Bouin: Instytut w Paryżu różni się od pozostałych pod wieloma względami. Na przykład Collegium de Lyon, czyli lyoński Institut d`Études Avancées stanowi część składową Uniwersytetu w Lyonie, który połączył się z innymi uniwersytetami w mieście tworząc jeden organizm. Z kolei Instytut w Paryżu jest placówką zupełnie odmienną, bo niezależną, choć współpracuje z 12 paryskimi uniwersytetami i szkołami wyższymi. Ma swój zarząd, dyrektora, Radę Naukową, budżet, pracowników, jest to więc instytucja per se. Zaprasza naukowców i funkcjonuje jako Instytut Studiów Zaawansowanych wraz z grupą partnerów. Podczas gdy niewielki lyoński Instytut ma tylko jednego partnera, którym jest Uniwersytet, nasz paryski utrzymuje relacje z wieloma instytucjami w Paryżu a także z samym miastem. Dzieje się tak, ponieważ z tego, nad czym pracują w Instytucie naukowcy w dziedzinach związanych z naukami społecznymi i humanistycznymi, korzysta społeczność miasta. Dlatego Paryż zadecydowałno zainwestowaniu swoich środków finansowych, by pomóc stworzyć przestrzeń służącą wymianie myśli naukowej pomiędzy reprezentantami różnych dyscyplin i tradycji intelektualnych.

W jaki sposób subsydiowany jest niezależny Instytut paryski?

Jest jednostką prawną finansowaną z wielu źródeł. Są to miasto Paryż, region Île-de-France, dwanaście uniwersytetów oraz szkół wyższych. Dzięki temu możemy zaprosić do 30 stypendystów rocznie, co w gronie Instytutów Studiów Zaawansowanych czyni paryski Instytut jednostką o średnich rozmiarach.

Jaka dziedzina naukowa jest najszerzej reprezentowana w paryskim Instytucie?

Najczęściej gościmy stypendystów z dziedziny nauk humanistycznych. Stanowią oni około 70 proc. wszystkich naukowców w ciągu roku. A na przykład do Instytutu w Marsylii przyjeżdżają także stypendyści z dziedzin związanych m.in. ze sztuką, naukami o środowisku naturalnym, fizyką. Preferencja paryskiego Instytutu dla humanistyki – filozofii, historii, antropologii – wynika z zainteresowań jego założycieli.

Czy sam był Pan kiedyś uczestnikiem programu naukowo-badawczego w którymś z Instytutów Studiów Zaawansowanych?

Nie, ja tworzę instytuty. Pomogłem stworzyć wszystkie cztery we Francji a teraz będę próbował zrobić to samo w Hiszpanii, a być może także w Portugalii.

***

Knut Neumayer
dyrektor Institut für die Wissenschaften vom Menschen w Wiedniu

Przeglądając tematykę projektów stypendystów Instytutu odnosi się wrażenie, że te odważne są mile widziane. Czy to wyróżnia wiedeński Instytut spośród innych?

Knut Neumayer: Jestem jedynie dyrektorem Instytutu, nie zarządzam sprawami naukowymi, ale od dwóch lat mamy nową rektorkę, profesor Shalini Randeria, która rozwinęła koncepcję naszej instytucji. Położyła silny nacisk na dialog z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, forsując bardziej globalne podejście. Za tym poszedł nowy rodzaj spojrzenia na różne kwestie i rozwijanie badań oraz projektów. Zajmuje się tym bardzo zaangażowany zespół moich kolegów w Instytucie, którzy starają się również docierać do ludzi, do lokalnej społeczności, przyciągając ją projektami i organizowanymi przez nas wydarzeniami. Staramy się zarówno zapewnić wspaniały pobyt naszym stypendystom, by mogli rozwijać badania i komunikować się z innymi naukowcami w Instytucie, jak i przyciągać ogół społeczeństwa. W Burgtheater organizujemy wydarzenia poświęcone palącym problemom europejskim, na przykład populizmowi. Na tę dyskusję wyprzedaliśmy wszystkie 900 biletów znacznie przed terminem. Gdy wydarzenia odbywają się na terenie Instytutu, współpracujemy z informującymi o nich mediami. Na naszych stronach internetowych znajduje się bezpłatne wideoarchiwum z nagranymi wykładami i debatami, które odbyły się w Instytucie. Udostępniamy też pliki audio. Streamingujemy wszystkie nasze instytutowe wydarzenia. Mamy również swój kanał na YouTube.

Początki Institut für die Wissenschaften vom Menschen sa bardzo ciekawe z naszego, polskiego punktu widzenia. Założył go polski filozof, Krzysztof Michalski, w 1982 roku i był jego rektorem do swojej śmierci w 2013 roku. Jak doszło do powstania Instytutu?

Pojawiło się czterech młodych naukowców, którzy zaczęli się zastanawiać, co zrobić, by w Wiedniu powstał instytut na wzór Instytutu Studiów Zaawansowanych w Princeton. Żaden z nich nie był Austriakiem. Krzysztof Michalski był siłą napędową tego przedsięwzięcia. Zebrał ludzi o podobnym sposobie myślenia a także instytucje, fundacje i partnerów ze strony rządu, którzy umożliwili powstanie Instytutu. Podobnie, jak w Warszawie – jedna zaangażowana w projekt osoba zebrała grono równie zainteresowanych kolegów, by ufundować PIASt.

Czy jakaś dziedzina nauki jest szczególnie reprezentowana przez stypendystów?

Mamy stypendystów reprezentujących całe spektrum nauk humanistycznych i społecznych, trudno mi zatem wymienić jedną z nich, ale sądzę, że byłyby to politologia i historia.

Każdego roku Instytut gości około stu stypendystów. To ogromna grupa ludzi, więc IWM musi być tak dobrze zorganizowany, jak mała fabryka. Czy to największy w Europie Instytut Studiów Zaawansowanych?

Nie porównywałem danych liczbowych z innymi instytutami, ale trochę się od nich różnimy. Oferujemy odmienne programy stypendiów naukowo-badawczych o różnej długości trwania. Najpopularniejszy trwa od trzech do dziesięciu miesięcy, ale są też inne, na przykład dla dziennikarzy, obejmujące jeden do trzech miesięcy. W związku z tym, że czas trwania pobytu stypendystów u nas jest różny, proces ich wyłaniania z listy kandydatów trwa cały rok. Nie mamy też stałej liczby stypendystów w ciągu roku akademickiego, jak to jest w przypadku berlińskiego Wissenschaftskolleg, gdzie jest ich zawsze 40–45. U nas te liczby się wahają. Zarządzanie instytutem, jego wszystkimi departamentami, odbywa się na okrągło. Nasza „fabryka” działa wspaniale dzięki zespołowi oddanych fachowców.

Jak pan wspomniał, instytut organizuje programy naukowo-badawcze dla dziennikarzy. Czego naukowcy i dziennikarze mogą się od siebie nawzajem nauczyć?

Dziennikarze zyskują naukowe zaplecze, natomiast naukowcy uczą się dziennikarskiego podejścia do tego, jak opowiadać o swoich badaniach w przystępny sposób. Wzajemny kontakt jest inspirujący dla obu stron.

***

Dr Thorsten Wilhelmy
dyrektor Wissenschaftskolleg w Berlinie

Dlaczego przynależność do grupy Instytutów Studiów Zaawansowanych jest tak prestiżowa?

Dr Thorsten Wilhelmy: Prestiżowa jest nie tylko przynależność samego Instytutu do grupy zrzeszającej IAS, także uczestnictwo w programach naukowo-badawczych instytutów przynosi prestiż i zaszczyt samym zaproszonym stypendystom, którzy w tych placówkach kontynuują badania na wyjątkowych warunkach. Ale nie oznacza to, że są oni uprzywilejowanymi szczęściarzami – dziś pracownicy naukowi w ogóle nie mają czasu na to, by podążać za swoimi koncepcjami. Brakuje im inspiracji, możliwości by poddać się impulsom pochodzącym z nieoczekiwanych dla nich samych kierunków naukowych. Nasze instytuty mogą je zapewnić. Także PIASt będzie w stanie zagwarantować odpowiednią pomoc stypendystom zaproszonym, by pracowali tu nad wspaniałymi zadaniami. Możliwość zapewnienia odpowiednich warunków buduje prestiż samego instytutu.

Wissenschaftskolleg został ufundowany w 1981 roku. Jak upadek Muru Berlińskiego przyczynił się – jeśli w ogóle – do rozszerzenia jego działalności?

W pierwszym utworzonym programie naukowo-badawczym, w 1982 roku, wzięło udział co najmniej trzech polskich stypendystów. Tak więc już od samego początku Instytut nie ograniczał się do naukowców z zachodniej Europy. Gościliśmy u siebie także naukowców z Węgier, Rumunii, Czechosłowacji – przed i po roku 1989. Przecież Berlin to miasto związane historycznie ze wschodem Europy. Bardzo lubimy dokonywać wyłomów w akademickich kręgach Europy Zachodniej, Środkowej i Wschodniej. To przynosi korzyści także naszemu Instytutowi. W naszym interesie jest utrzymywać kontakt z ożywionymi społecznościami naukowymi na Wschodzie. Przed upadkiem muru Instytut starał się przyciągać zagranicznych naukowców do odosobnionego miasta, jakim był Berlin w czasach zimnej wojny, gdy jego wschodnia część była okupowana przez Rosjan. Dlatego właśnie powołano Wissenschaftskolleg. Dziś Berlin to już miasto międzynarodowe. I nasz Instytut wciąż jest potrzebny, właśnie ze względu na to, że naukowcy nie mają dzisiaj czasu, by móc poświęcić się swojej pracy. W zeszłym roku gościliśmy muzykolożkę zainteresowaną historią i ewolucją muzyki w Afryce. W Instytucie spotkała lingwistę. Okazało się, że stosują tę samą metodologię badawczą. Razem dyskutowali nad swoimi badaniami przez kilka miesięcy, co pomogło w pracy obojgu. Właśnie to chcemy osiągnąć w Instytucie – prowokować przypadkowe spotkania oparte na kulturowej i epistemologicznej różnorodności.

Ilu stypendystów Wissenschaftskolleg ukończyło w nim swoje projekty?

W ciągu ponad trzydziestoletniej historii Instytutu było ich około 1400. Warszawska placówka też może się doczekać takiego wyniku, potrzeba jedynie cierpliwości. W porównaniu do wszystkich „zwyczajnych” instytucji akademickich na świecie stanowimy malutką grupkę wyjątkowych instytutów oferujących unikalne warunki pracy. Nie ma więc potrzeby, byśmy ze sobą współzawodniczyli. Zawsze znajdą się naukowcy chętni, by spędzić czas w którymś z naszych instytutów. Musimy skupić się na tym, by zapewnić mądrym ludziom możliwości rozwoju. Takie, które będą umieli wykorzystać.

Instytut przyjmuje 40–45 stypendystów rocznie z różnych krajów. Z których jest ich w Berlinie najwięcej?

W całej historii Instytutu najwięcej zagranicznych naukowców pochodziło i pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Nie wszyscy, którzy stamtąd przyjeżdżają, mają amerykańskie paszporty. Teraz gościmy na przykład irlandzką historyczkę, która przybyła z USA, ale wykłada w Genewie. Umiędzynarodowienie życia akademickiego znajduje swoje odbicie w naszym Instytucie. Także wielu Niemców przyjeżdża do nas prosto z USA. Walczymy o to, by lepiej była u nas reprezentowana półkula południowa. Nie powoduje nami poczucie sprawiedliwości, lecz to, że niektóre debaty intelektualne różnią się w zależności od odmiennego kontekstu, na przykład te dotyczące globalizacji toczą się inaczej w Brazylii i inaczej w Wenezueli. Neoliberalizm w Ameryce Południowej znaczy co innego, niż w Polsce. Dlatego tak ważna jest interakcja wielu perspektyw tego samego problemu czy tematu. Chcemy, by w naszym Instytucie znalazły swoje odzwierciedlenie punkty widzenia naukowców z Ameryki Łacińskiej, Chin, Afryki subsaharyjskiej. Łatwo jest zapełnić miejsca stypendialne anglosaskimi białymi mężczyznami po sześćdziesiątce, zajmującymi się historią. Nie mam nic przeciwko nim, ale jakość intelektualna całej grupy zależy, w mojej ocenie, od kulturowej różnorodności.

Wissenschaftskolleg różni się od innych Instytutów tym, że tworzy mały kampus złożony z przedwojennych wielkich willi w pięknej, starej dzielnicy Grunewald. Czy stypendyści czują się lepiej, kiedy cały czas przebywają tak blisko siebie?

Dostrzegam w takim założeniu niebezpieczeństwo – gdyby przez 10 miesięcy zmuszeni byli żyć ze sobą pod jednym dachem, dla części z nich byłby to koszmar. Dlatego zapraszamy stypendystów razem z rodzinami. Na terenie kampusu znajduje się 29 apartamentów. Naukowcy przywożą ze sobą dzieci. Zazwyczaj mamy ich około 18 w ciągu roku. Teraz mieszkają też u nas dwa psy i cztery koty stypendystów. Oferujemy luksusowe warunki do pracy. Ale nie wszystkie instytuty muszą tak samo funkcjonować. Możliwość sprowadzenia rodziny stanowi jednakże niewątpliwą zaletę, podobnie jak brak przymusu, by cały czas przebywać w instytucie. Stypendyści mogą wskoczyć do autobusu i w ciągu dziesięciu minut znaleźć się na Kurfürstendamm czy na Kreuzbergu.

Rozmawiała Anna Kilian, zdjęcie Jakub Ostałowski

Więcej informacji o Polskim Instytucie Studiów Zaawansowanych: www.piast.pan.pl