O obojętności i empatii w świecie zwierząt

Nadrzędna kategoria: Wiadomości Naukowe

„Żadna społeczność nie przetrwałaby bez empatii, a więc bez umiejętności współodczuwania” – pisze dr Dorota Sumińska w swoim artykule „Obojętność. Choroba czy norma?”. Tekst ukazał się w najnowszym wydaniu magazynu PAN „Academia”.

Suminska_www.jpg

„Współodczuwanie zwierząt społecznych prowadzi do współczucia i chęci pomocy, co wzmacnia więzi między członkami społeczności, bez których nie przetrwa żadna rodzina czy stado” - podkreśla autorka. Zwierzęta społeczne są mniej obojętne na krzywdę wobec przedstawicieli własnego gatunku niż te, które żyją samotnie.

Empatia, ale do czasu

Okazuje się jednak, że nawet najbardziej społeczne zwierzęta mogą stać się zaciekłymi wrogami swoich braci i sióstr. „Dla każdego gatunku jest przewidziany limit populacyjny i po przekroczeniu określonej liczby osobników zaczynają pojawiać się zachowania zaprzeczające dotychczasowej dbałości o członków grupy. Polega to na obojętności lub wręcz na agresji wobec innych” - zauważa dr Sumińska. Jako przykłady podaje lemingi czy borsuki, u których więzi zostają zerwane, gdy populacja przekroczy daną liczbę. Ludzie również podlegają takim samym prawom, jak inne społeczne ssaki. Dlatego możemy podejrzewać, że również na nas zbyt duże zagęszczenie może mieć zgubny wpływ.

Czasy „łatwizny”

Brak empatii i obojętność u Homo sapiens na cierpienie zwierząt i innych ludzi może być związana ze zmianą w odbiorze świata. Dziś jest on w dużej mierze przeżywany za pośrednictwem internetu. Realność wydaje się być skomplikowana i niebezpieczna. W takiej sytuacji wybieramy prostsze rozwiązanie - obojętność, ponieważ współodczuwanie wiąże się z cierpieniem. A to właśnie ono wyzwala natychmiastową chęć, a nawet wewnętrzny przymus udzielenia pomocy.

Skąd się bierze empatia?

W rozwoju empatii w mózgu ssaka w dużej mierze uczestniczą neurony lustrzane. Ich nazwa doskonale obrazuje to, za co są odpowiedzialne. „Tak jak odbicie w lustrze wiernie naśladuje naszą aktywność, tak owe neurony uczą malucha naśladownictwa rodzinnych zachowań” – tłumaczy autorka tekstu. „Młode małpy nabywają doświadczenia w tym, co znaczy być szympansem czy bonobo, i w przyszłości tak samo jak rodzice i starsze rodzeństwo troszczą się o słabszych. Małpy bez takich wzorców znacznie częściej bywają obojętne na potrzeby przedstawicieli swojego gatunku” – wyjaśnia dr Sumińska.

Pełna treść artykuły dr Doroty Sumińskiej pt. „Obojętność. Choroba czy norma?