Żeńskie ptasie wychowanie

Para gołębic może odchować pisklęta z podobnym sukcesem, jak para złożona z samicy i samca. Wykazali to dr Łukasz Jankowiak z Uniwersytetu Szczecińskiego, dr hab. Tomasz Hetmański z Akademii Pomorskiej w Słupsku, prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i dr hab. Piotr Skórka z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie, w eksperymentach na stadach ptaków, w których brakuje samców. Swoje wnioski opisali w „Scientific Reports”

gołąb

fot.  pixabay.com

Co jakiś czas internetem wstrząsają reakcje na kolejne doniesienia nt. „homoseksualnych” zachowań zwierząt. Zachowania seksualne ukierunkowane na przedstawicieli własnej płci dotyczą nawet gadów, płazów czy ryb, nie wspominając o delfinach, pingwinach czy hedonistycznych bonobo. Czy powstawanie takich par jest dziełem przypadku i ciekawostką – czy raczej konfiguracją mającą znaczenie adaptacyjne?

Publikacja zespołu polskich naukowców dotyczy gołębi miejskich, u których do wychowania potomstwa zdecydowanie potrzeba dwojga. Jaja – z reguły dwa – wysiadywane są przez ptasie pary naprzemiennie, choć więcej czasu na gnieździe spędza samica. W razie potrzeby samce karmią za to młode z wcześniejszego lęgu. Kiedy tylko na świecie pojawi się kolejne pokolenie, energia obojga rodziców kieruje się właśnie ku niemu. W sprzyjających warunkach gołębie mogą wyprowadzić 4-5 lęgów w roku.

Jak wobec tego rodzicielskiego wyzwania sprawdzają się pary: mieszane, złożone z dwóch samic, a także „samotne ptasie matki”?

Naukowcy sprawdzali to na gołębiach miejskich przetrzymywanych w warunkach zamkniętych (w sumie – 116 ptakach) w ramach trzech eksperymentów zaprojektowanych przez Tomasza Hetmańskiego. Aby skłonić ptaki do tworzenia par tej samej płci, część ptaków ze stada wykluczano i powstawała nadwyżka samców bądź samic. W okresie lęgowym przez kilka godzin dziennie Tomasz Hetmański obserwował ptaki: zwracał uwagę na wszystkie próby zalotów i zachowania związane z pilnowaniem terytorium, powstawanie jednopłciowych par oraz ich trwałość. A kiedy pojawiły się pisklęta, były liczone i ważone.

– Chcieliśmy zbadać, czy będą trwałe związki między samicami? A może również między samcami? I czy takie zachowanie będzie adaptacyjne u gołębi – mówi pierwszy autor publikacji (DOI:10.1038/s41598-018-20128-3), dr Łukasz Jankowiak.

W jednej z wersji eksperymentu (po wykluczeniu części samców) w stadzie powstało 20 par samiec-samica, 5 par złożonych z samic, zaś 14 samic pozostało bez pary. Kiedy podsumowano liczbę wyklutych jaj i opierzonych piskląt – okazało się, że u par złożonych z dwóch samic wyniki lęgowe były podobne do wyników par samiec-samica.

Komentując eksperyment Łukasz Jankowiak zastrzega, że w przyrodzie nie ma czegoś takiego jak „tradycyjna para”. – Wszystko zależy od tego, czy określone zachowanie w danych warunkach środowiska zwiększy dostosowanie osobnika – którego miarą, w uproszczeniu, jest liczba zdrowo odchowanych piskląt – czy nie. My wykazaliśmy, że potomstwo par dwóch samic rozwija się równie dobrze, co pary samiec-samica. Co znaczy, że takie zachowanie – tj. tworzenie się jednopłciowych par – w pewnych warunkach niedoboru samców daje przewagę nad samicami, które takiego zachowania nie wykazują. Samica potrzebuje partnera po to, aby wychować wymagające opieki potomstwo. Potwierdza to eksperyment – w jednopłciowych parach samice są generalnie cięższe, co pozwala sądzić, że kojarzenie się z cięższą samicą jest formą kompensaty utraty samca – podkreśla naukowiec.

Jeśli chodzi o zachowanie par rodzicielskich złożonych z dwóch samic – było ono podobne, jak zachowanie gołębi z par mieszanych (choć pary samic broniły terytorium z mniejszą zawziętością niż pary mieszane). Naukowcy zaobserwowali również, że w przypadku niedoboru samic – samce rozpoczynały zaloty do przedstawicieli własnej płci. Ich związki były jednak bardzo nietrwałe.

Dr Jankowiak tłumaczy, że istnienie par samica-samica można tłumaczyć tzw. hipotezą rodzicielstwa do niespokrewnionego osobnika, a par samiec-samiec – tak zwanym „efektem więzienia” w związku z przegęszczeniem jednej płci, a brakiem przeciwnej. – Ta pierwsza sytuacja ma znaczenie w kategoriach adaptacyjnych – co znaczy, że samice, u których takie zachowanie występuje, zwiększają swoje dostosowanie. Druga sytuacja – powstawanie par złożonych z dwóch samców – jest nieadaptacyjna, bo samce w efekcie nie zwiększają swojego dostosowania.

Zoolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dodaje, że u gatunków monogamicznych, u których potomstwem opiekują się oboje rodzice, tworzenie par samiec-samiec raczej nie powinno mieć charakteru dostosowawczego. Zachowanie takie mogłoby się natomiast okazać korzystne w przypadku samców u gatunków tych ptaków, u których system rozrodczy jest poligyniczny czyli takich, u których jeden samiec zapładnia wiele samic – jak choćby u kur. Na przykład są gatunki ptaków, u których poligyniści "trenują" w ten sposób zachowanie seksualne i osiągają później większy sukces rozrodczy.

Jeśli chodzi o samice, to u gatunków monogamicznych pary samica-samica zdarzają się częściej. Dlaczego? „Potomstwo gatunków monogamicznych wymaga opieki dwojga rodziców przeciwnej płci, co jednak bywa niemożliwe, np. w sytuacji, w której jeden z partnerów ginie. Dlatego w takim wypadku powstawanie związków dwóch samic zwiększa dostosowanie – rosną szanse na odchowanie młodych. Z kolei w przypadku gatunków poligynicznych warunki środowiskowe zwykle wystarczają do tego, aby potomstwo wychował tylko jeden rodzic. Szukanie dodatkowego opiekuna nie opłaca się, bo potomstwo i tak jest wychowywane przez jedną samicę” – opowiada zoolog.

Łukasz Jankowiak przestrzega, by w kontekście zwierząt unikać słowa „homoseksualizm”, które jest zarezerwowane raczej dla ludzi i ich realiów. – Należy przede wszystkim zastanowić się, dlaczego zachowania seksualne w stosunku do osobników tej samej płci, istnieją w przyrodzie. Jest wiele wyjaśnień takich zachowań, które generalnie można podzielić na dwa rodzaje: adaptacyjne i nieadaptacyjne – tłumaczy.

 

  © PAP – Nauka w Polsce, Anna Ślązak/ agt/
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl