Tydzień z PIASt: wywiad z profesorem Ianem Woodem

Nadrzędna kategoria: Media

„Dostaję bardzo dużo e-maili z pytaniem co myślę na temat świętego Graala. To jest irytujące. Jednakże myślę, że to dobrze, że czytelnicy książek Dana Browna mogą się przynajmniej dowiedzieć, że istniała dynastia Merowingów i być może nią zainteresować” – mówi prof. Ian Wood z Uniwersytetu w Leeds, jeden z czterech stypendystów Polskiego Instytutu Studiów Zaawansowanych, których prezentujemy z okazji pół roku istnienia PIASt

Co sprawiło, że przyjął pan zaproszenie Polskiego Instytutu Studiów Zaawansowanych, by realizować tu, w Warszawie, swój projekt naukowy?

Ian Wood: Przyjąłem je z rąk pana Przemysława Urbańczyka, którego znam od wielu lat i z którym współpracowałem w latach 1992–98 jako kierownik projektu Europejskiej Fundacji Naukowej „Transformation Around the World”. Był on jednym z naukowców zaangażowanych w ów projekt. Zaaranżował mój przyjazd do Polski, do Poznania w 1997 roku, na konferencję naukową poświęconą tysięcznej rocznicy męczeństwa biskupa Wojciecha – Adalberta z Pragi. To był mój pierwszy przyjazd do Polski, choć nie pierwszy z nią kontakt. Dlaczego teraz zdecydowałem się na przyjazd tutaj... Jestem jednym z tych historyków, którzy muszą przyjechać w miejsca, o których piszą, „poczuć” geografię terenu, by lepiej zrozumieć temat. Tutaj zajmuję się Brunonem z Kwerfurtu – mnichem benedyktyńskim, biskupem misyjnym, męczennikiem. Napisałem wiele publikacji poświęconych działalności misyjnej we wczesnym średniowieczu. Oczywiście, krajobraz tutaj zmienił się zupełnie od czasów, gdy przebywał tu Bruno, ale zawsze coś w nim pozostaje. Chciałem też pogrzebać w polskich bibliotekach i znaleźć interesujące mnie publikacje sprzed 1989 roku, czyli to, czego nie można znaleźć w Internecie. Niezwykle trudno zdobyć je w zachodniej Europie, zwłaszcza najważniejszą edycję, najlepszą, jaka istnieje – Jadwigi Karwasińskiej – pism Brunona dotyczących m.in. św. Wojciecha.

Czy w poszukiwaniach bibliotecznych potrzebna jest panu znajomość polskiego?

Teksty, którymi się zajmuję, są napisane wyłącznie po łacinie. Nie znam polskiego, ale uczę się go i trochę rozumiem rosyjski. To pomaga mi mniej więcej pojąć, o czym jest artykuł, który czytam. Opieram się na podobieństwach między słownictwem polskim i rosyjskim. Pomagają mi też noty redakcyjne. W ostateczności tłumaczę jakiś paragraf za pomocą translatora Google'a, oczywiście trzeba przy tym przearanżować szyk wyrazów w zdaniu.

Jaki aspekt życia Brunona z Kwerfurtu zgłębia pan w Warszawie?

Skupiam się na jego działalności misyjnej. Nie ma sensu zajmować się całym jego życiem, ani w Warszawie ani gdziekolwiek indziej, bo ten temat został już wyczerpany przez innych przede mną. Mnie interesują nie relacje z jego działalności misyjnej, ale jego misyjne idee i kontekst jego działalności – jak się ona miała do ówczesnej ideologii misyjnej. Można spróbować zrozumieć nastawienie misjonarza czytając jego pisma, rodzaj narracji, jaki wybrał do ich napisania – jak się zapatrywał na duże misje, czy efektywniejsze były według niego te mniejsze. W dużych uczestniczyło nawet do dwóch biskupów i 24 kleryków. Ale ta, którą Bruno początkowo planował przeprowadzić w Polsce w 1003 roku, miała liczyć tylko pięć osób. W 1009 roku został w Polsce zabity wraz z 18 misjonarzami. Istniały więc różne strategie, za którymi stały różne ideologie. Bruno optował za misjami pokojowymi, był przeciwny stosowaniu w nich przemocy. Dokładnie w tym samym czasie saksoński biskup Reinbern został wyrzucony z Pomorza z powodu swojego, pełnego przemocy, nastawienia wobec chrystianizacji mieszkańców tych ziem. Takie wydarzenia dają nam właśnie możliwość porównania stanowisk różnych misjonarzy.

Czy rezultatem pana badań pod auspicjami PIASt będzie książka poświęcona Brunonowi?

Nie, ponieważ już napisałem książkę na temat życia misjonarzy – „The Missionary Life”. Przygotuję więc pokaźny artykuł poświęcony ideologii Brunona stojącej za jego działalnością misyjną, zgłębiając ten szczególny problem lepiej, niż uczyniłem to w książce. Od jej opublikowania uczyniłem badania zmierzające w kierunku odmiennego kontekstu. Policzyłem wiele rzeczy, których nikt do tej pory nie skalkulował, m.in. jak wielkie były misje, które teraz zastosuję do mojego tekstu o Brunonie. Nie ma już miejsca na kolejną książkę o nim. Powstały obfite tomy na jego temat, co jest wielkim osiągnięciem zważywszy, jak niewiele pozostało informacji o nim samym do naszych czasów.

Specjalizuje się pan we wczesnym średniowieczu. Co zapoczątkowało pana fascynację tym okresem historycznym?

Stało się to za sprawą moich nauczycieli. Kiedy zacząłem studiować na uniwersytecie, założyłem, że będę się zajmować wiekiem XVIII. W Oksfordzie musiałem podjąć obowiązkowy kurs dotyczący wielkiej wędrówki ludów od V do XI wieku. Bardzo mnie to zainteresowało i zdecydowałem, że to jest właśnie to, czym chcę się zajmować. Z okresu wielkiej wędrówki ludów najbardziej mnie fascynuje jej sam początek, rozpoczynający się od upadku Cesarstwa Rzymskiego. Właśnie ukończyłem krótką książkę na ten temat. Po studiach zacząłem wykładać na Uniwersytecie w Leeds. Kiedy pojedzie się na północ Anglii, wszyscy automatycznie oczekują, że będziemy się tam zajmować życiem i dziełem Bedy...

...Venerabilisa, czyli Czcigodnego.

Tak. Dlatego, że żył na północy Anglii i był wielką postacią w europejskiej historii religii i kultury VIII wieku. Prowadziłem więc i ja badania nad Bedą. Ale zetknąłem się w Leeds z historykiem średniowiecza, profesorem Peterem Sawyerem, który był ekspertem w dziedzinie dziejów Wikingów. Pod jego wpływem skupiłem się na historii VIII wieku. Zacząłem więc od upadku Cesarstwa Rzymskiego a potem poprzez wiek VIII doszedłem do tematu misjonarstwa. A stamtąd był już tylko krok do Europy Wschodniej w X I XI wieku.

Ale interesuje się pan także średniowieczną Francją – Galią...

Tak, jestem przede wszystkim znawcą dziejów Galii. Mój doktorat dotyczył biskupa Awita z Vienne.

Co ciekawego znalazł pan w jego listach, że zdecydował się pan poświęcić im pracę doktorską?

Przede wszystkim żaden uczony nie zajmował się nimi na początku lat 70. Moim promotorem był profesor Michael Wallace-Hadrill specjalizujący się w barbarzyńskich ludach zachodniej Europy. Pociągał mnie wówczas VI w. Ciekawą dokumentacją tego okresu były zapiski Grzegorza z Tours, ale powstały one pod koniec VI wieku. Jeśli chce się studiować coś wcześniejszego, Awit jest ciekawym tematem. Poznałem wówczas panią, która właśnie obroniła doktorat w Oksfordzie i poleciła mi jego dzieło. Miała rację, zainteresował mnie. Ale jego spuścizna jest bardzo, bardzo trudna. Prawdopodobnie posługiwał się najtrudniejszą łaciną, jaką kiedykolwiek spisano na papierze. Stosował bardzo skomplikowany szyk wyrazów w zdaniu i słownictwo. W środku zdań stawiał kropki. Ale zaprzeczał wszelkim założeniom czytelnika. Zazwyczaj VI wiek odbierano, oglądano oczami Grzegorza z Tours, albo Jordanesa. Tymczasem Awit, przebywając na dworze Burgundów, daje nam inny ogląd rzeczy. Burgundowie nie uważali się wówczas za władców barbarzyńskich, ale za gubernatorów prowincji Rzymu okresu schyłkowego.

Jaki obraz świata maluje Awit w swoich listach?

Listy bardzo się od siebie różnią. W większości dotyczą spraw teologicznych. Najczęściej zwraca się w nich do króla ariańskiego a więc heretyckiego, chociaż bardzo otwartego na debatę. Są wśród listów tzw. listy przyjacielskie, niezwykle irytujące, ponieważ przekazują bardzo mało informacji. Poza wyznaniami w rodzaju „bardzo mi brakuje twojego towarzystwa”. Często pojawia się w nich adnotacja, że dostarczyciel listu przekaże dodatkowe informacje. Były one czasem czymś w rodzaju biletów wizytowych, wstępem do tego, co miał powiedzieć posłaniec. Są więc owe listy denerwujące, ale pomagają nam zrekonstruować relacje społeczne panujące w świecie arystokracji późnego antyku. Są też w korespondencji Awita niespodzianki, jak ta w liście do brata, w którym opisuje, jaki sygnet chciałby, by wykonał dla niego złotnik. Gdzie indziej wspomina o detalach architektonicznych, albo jak w baptysterium ma przebiegać system kanalizacyjny.

Niedawno we wsi Wharram Percy w Yorkshire odkryto, że w średniowieczu masakrowano tam ciała zmarłych sąsiadów, co do których nie było pewności, czy nie powstaną z grobu i nie będą nękać żywych. Jak bardzo mentalność ludzi tamtych czasów różniła się od naszej?

Studiując średniowieczne źródła pisane bardzo rzadko znajdujemy takie lub podobne informacje. Gdy napotykamy archeologiczne znaleziska z epoki, w której się specjalizuję i są to odkrycia przerażające, zazwyczaj dotyczą one zbrodniczej działalności. Jeśli nie, chodzi o przesądy. Brat Awita twierdził na przykład, że jest nawiedzany przez pogańskie siostry. Ale i dziś można znaleźć ludzi wierzących w różne zabobony. Ludowe obyczaje ludzi średniowiecza poznajemy raczej na podstawie wykopalisk, niż źródeł pisanych. Myślę, że różnica w ich mentalności i naszej nie jest tak duża, jak ta, która dotyczyła ludzi żyjących w VI I VII wieku oraz w Cesarstwie Rzymskim. To, co jeszcze nie w pełni pojęliśmy, to niewiarygodny wpływ, jaki wywarło chrześcijaństwo. Przyjęliśmy je traktować jako coś zwyczajnego. Ale w IV wieku nikt tak do niego nie podchodził. Za to w VI wieku już tak. W ciągu dwustu lat rozegrała się nie tylko rewolucja ideologiczna, ale przede wszystkim rewolucja związana z własnością ziemską. To ona odróżnia rzymskie pogaństwo od chrześcijaństwa. W Rzymie świątynie otrzymywały pieniądze. Także kapłani mianowani na trzyletnie albo pięcioletnie kadencje. W kościele chrześcijańskim księżom trzeba było płacić za „pełny etat”, cały czas, za tym szła własność ziemska. Kościół otrzymał w średniowieczu ogromne połacie ziemi. W tym samym czasie zanika rzymska armia, która w Cesarstwie była największą opłacaną przez państwo grupą. Z moich obliczeń wynika, że VII wiek był najbardziej pokojowym w historii ludzkości. Pieniądze zamiast na wojsko, szły na kler. Działo się tak aż do czasów reformacji, kiedy to w Anglii klasztory zostały rozwiązane i cały proces uległ odwróceniu. Ale choć wciąż był to świat chrześcijański, nie powrócił już do stanu z IV wieku, sprzed dokonanej rewolucji.

Pana pierwsza książka, przetłumaczona także na polski, „Królestwa Merowingów”, była ogromnym sukcesem. Romantyczna aura otaczająca pierwszą galijską dynastię zainspirowała wielu autorów pseudohistorycznych książek w rodzaju „Kodu da Vinci” Dana Browna. Czy takie nonsensowne powieści są kompletnie nieprzydatne, czy też mogą zainteresować czytelników prawdziwą historią?

Dostaję bardzo dużo e-maili od ludzi z całego świata, czytelników takich książek fantasy, pytających mnie, co myślę na temat świętego Graala. To jest niebywale irytujące. Kiedyś przeprowadzała ze mną wywiad brazylijska telewizja, która była zdania, że pisanie książek takich, jak te Dana Browna to coś wspaniałego. Jednakże myślę, że to dobrze, że czytelnicy mogą się z takich publikacji przynajmniej dowiedzieć, że istniała dynastia Merowingów i być może nią zainteresować.

Zainteresowanie historią może także prowadzić do nostalgii za przeszłością. W kontekście Brexitu mówi się w Wielkiej Brytanii o pewnej fali nostalgii za dawnym Imperium Brytyjskim, „starą Anglią”. Wielka popularność seriali takich, jak „Downton Abbey” może o tym świadczyć. Boris Johnson ostatnio napomykał o tym, jak to teraz Zjednoczone Królestwo będzie wreszcie mogło handlować z całym światem tak, jak kiedyś. Czy tęsknota za imperialną przeszłością mogła zaważyć na decyzji większości Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej?

Nie sądzę, by nostalgia za Imperium miała znaczenie dla większości Brytyjczyków. Za to uważamy Commonwealth za wielki sukces królowej Elżbiety II. To zasadniczo jej kreacja. Nie wiemy, co się stanie, gdy ona umrze. To będzie kolejna wielka kwestia, przed którą staniemy. Ci, którzy głosowali za Brexitem, nie należą do klasy tęskniącej za przeszłością. Głosowała za nim klasa robotnicza. Ale nie przeciw imigrantom, lecz pracodawcom. Weźmy przemysł związany z sezonowym zbieraniem owoców. Robi to u nas wiele pracowników z Polski. Pracodawcy płacą im bardzo mało, ponieważ opłacają też dla nich dormitoria. Ale ta niska płaca wciąż się Polakom opłaca. Natomiast dla Brytyjczyków, którzy mieliby się z niej utrzymać, zapłacić czynsz, jest nie do zaakceptowania. To nie jest płaca, za którą można wynająć mieszkanie, zawrzeć związek małżeński, mieć dzieci. Większość miejsc w Anglii nie ma problemu z imigrantami. Za to nostalgię odczuwają byłe społeczności górnicze, gdzie zamknięto kopalnie a sprowadza się chiński węgiel i stal. W latach 80. i 90. XX wieku załamał się przemysł włókienniczy z powodu taniego, importowanego towaru. W Manchesterze nawet wcześniej, w latach 50. i 60. Nostalgię odczuwają te grupy ludzi, które 20 lat temu miały pracę a teraz jej nie mają z powodu globalizacji. Silny ruch antyglobalizacyjny narodził się w rezultacie kryzysu bankowego 2008 roku. Rząd wypłacał bankom miliardy funtów, ale nie miał ich dla środowisk górniczych. Takie zjawiska powodują, że narasta gorycz. Myślę, że nostalgia za Imperium Brytyjskim maleje, ponieważ rośnie świadomość, do jakiego stopnia opierało się ono na wyzysku Trzeciego Świata, jak wykorzystywało klasę robotniczą m.in. Indii i Pakistanu. Boris Johnson jest fantastą i z pewnością czytuje Dana Browna.

Rozmawiała Anna Kilian, zdjęcie Jakub Ostałowski

www.piast.pan.pl

***

Prof. Ian Wood

Doktorat uzyskał w Corpus Christi College w Oksfordzie. W latach 1974–1976 przebywał na stypendium badawczym w Instytucie Badań Historycznych. Praca była poświęcona Avitusowi – biskupowi i pisarzowi żyjącemu na przełomie V i VI w. Był on autorem listów i wierszy, które są kluczowe dla zrozumienia porzymskiej kultury Zachodu w latach 470–530. W roku 1976 rozpoczął pracę w Uniwersytecie w Leeds jako wykładowca i tu już pozostał (w latach 1989–1995 jako starszy wykładowca, a od 1995 jako profesor historii wczesnośredniowiecznej). Obecnie jest emerytowanym profesorem wczesnośredniowiecznej historii. Był koordynatorem programu naukowego European Science Foundation „Transformation of the Roman World” (1992–1998). Gościł wielokrotnie z wykładami na uniwersytetach w Wiedniu (1994–1995, 2000) i Aarhus (1997). Był stypendystą Holenderskiego Instytutu Badań Zaawansowanych (1995‒1996), British School w Rzymie (2006), Collegium Budapest (2009), British Academy Research Readership w 2005–2006 oraz Arts and Humanities Research Council – AHRC (2009). Był jednym z trzech badaczy uczestniczących w projekcie „Cultural memory and the resources of the past”, finansowanym przez Humanities in the European Research Area – HERA. Jest ekspertem w zakresie historii wczesnego średniowiecza, zwłaszcza okresu Merowingów.