Jakub Jędrak: smog bierze zdrowie, inteligencję i pieniądze

Nadrzędna kategoria: Wiadomości Naukowe

– Wpływ zanieczyszczeń powietrza na funkcjonowanie układu krążenia, oddechowego czy nerwowego przekłada się nie tylko na niewymierne koszty społeczne, jak obniżenie inteligencji w populacji, ale też na wymierne koszty hospitalizacji, absencji w pracy, zwiększonego zużycia leków czy niepełnosprawności – mówi dr Jakub Jędrak z Polskiego Alarmu Smogowego i Instytutu Chemii Fizycznej PAN.

Anna Kilian: 9 stycznia kolejny raz ogłoszono w Warszawie alarm smogowy, w związku z czym pasażerowie miejskiej komunikacji nie musieli kasować biletów. Ale to nie mieszkańcy stolicy oddychają najbardziej skażonym powietrzem w kraju...
Jakub Jędrak: Nie. Rekordowo zanieczyszczoną aglomeracją w Unii Europejskiej od lat jest Kraków. Niemniej w wielu mniejszych miejscowościach, m.in. w Małopolsce i na Śląsku, ale nie tylko tam, jakość powietrza jest wyraźnie gorsza niż w Krakowie.
 
Jak doprowadziliśmy do tego, że Polska zajmuje niekwestionowane pierwsze miejsce w Europie pod względem skażenia powietrza benzo(a)pirenem?
Wysokie stężenie benzo(a)pirenu jest przede wszystkim rezultatem nieefektywnego spalania paliw stałych – węgla i drewna – w domowych kotłach, piecach i kominkach. W mniejszym stopniu są też za to odpowiedzialne silniki spalinowe oraz przemysł. W Polsce większość domów jednorodzinnych jest ogrzewana za pomocą paliw stałych, co wynika zarówno z uwarunkowań technicznych – niedostateczny zasięg sieci gazowej czy ciepłowniczej – jak i ekonomicznych. Często używany jest najtańszy opał, tj. odpady kopalniane, takie jak muł węglowy czy flotokoncentrat. Większość urządzeń grzewczych w polskich domach to kotły, piece czy też kominki o prymitywnej konstrukcji. Poziom emisji zarówno pyłu zawieszonego, jak i benzo(a)pirenu a także wielu innych szkodliwych substancji z takich urządzeń jest wielokrotnie wyższy, niż w przypadku tych nowoczesnych. W dodatku polskie domy są zazwyczaj słabo ocieplone, co przekłada się na wyższe poziomy emisji zanieczyszczeń.

jedrak polska miasta

Czy pod względem ogrzewania domów bardzo odstajemy od lepiej rozwiniętych krajów?
Ta dziedzina jest w Polsce bardzo poważnie zaniedbana. Nie ma dotąd praktycznie żadnego programu termomodernizacji – docieplania skorupy budynku lub wymiany stolarki okiennej – dla budynków jednorodzinnych. Na przykład w Czechach taki program funkcjonuje i jest bardzo korzystny dla gospodarki i społeczeństwa: powstają nowe miejsca pracy a mieszkańcy ocieplonych domów mogą zaoszczędzić na opale. Oczywiście, pozytywną konsekwencją jest znaczny spadek ilości emitowanych przez gospodarstwa domowe zanieczyszczeń. Większość polskich budynków jednorodzinnych jest bardzo słabo ocieplona. Jest to zastanawiające, bo przecież w wielu innych kwestiach Polska jest cywilizacyjnie bardzo zaawansowana. Błędem byłoby sądzić, że obecny stan rzeczy wynika z niedostatecznej zamożności polskiego społeczeństwa. Oczywiście, jego część jest dotknięta tzw. ubóstwem energetycznym. Osoby takie nie dysponują dostatecznymi środkami materialnymi, aby zapewnić sobie w domu czy w mieszkaniu komfortową temperaturę. Niemniej jednak bardzo dużo osób pytanych o sposób ogrzewania odpowiada, że ma „inne priorytety wydatków” i woli kupić odpad węglowy, tj. muł albo flotokoncentrat i palić nim, niż kupić droższy, lepszej jakości węgiel. Mimo że osoby takie stać na lepsze, czystsze paliwa.
 
Czym jest flotokoncentrat?
Efektem procesu flotacji. To jest w pewnym uproszczeniu to, co odzyskuje się z kopalnianego szlamu.
 
I to w ogóle jeszcze nadaje się do użytku?
Tym absolutnie nie powinno się palić w domowych piecach. Flotokoncentrat, podobnie jak muł węglowy, powinno się utylizować.
 
Dlaczego w takim razie można go legalnie kupić na składach węgla?
Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który dopuszcza sprzedaż odpadów węglowych. Na nasz rynek trafia około miliona ton flotokoncentratu rocznie, co stanowi około 10 procent całego rynku detalicznego. Jest dużo tańszy od porządnego węgla, jednak z jego sprzedaży kopalnie mają wymierny zysk. Tym bardziej, że gdyby kopalnie nie sprzedawały flotokoncentratu czy mułu, musiałyby płacić za jego utylizację. Kosztują one maksymalnie ok. 250 – 400 złotych za tonę, więc roczne zyski kopalń z tytułu ich sprzedaży wynoszą kilkaset milionów złotych. W skali budżetu naszego górnictwa to są drobne pieniądze, ale na tyle duże, że wszelkie próby uregulowania tego rynku spotykały się do tej pory z gwałtownym oporem kopalń i ostatecznie do tej pory nic z regulacji nie wyszło.
 
Czy z tego impasu jest jakieś wyjście?
Powinno się wprowadzić – tak jak ma to miejsce w wielu krajach UE – normy na paliwa stałe, w szczególności węgiel, sprzedawane na rynku detalicznym. Powinny one obejmować m.in. zawartość popiołu, siarki i chloru. Powinny też – jak w innych krajach Unii Europejskiej– obowiązywać normy na urządzenia grzewcze. Wtedy prymitywne kotły węglowe, zwane przez branżę kotlarską kopciuchami lub śmieciuchami nie byłyby sprzedawane na rynek detaliczny. To, jak dużo szkodliwych substancji wylatuje z komina zależy w bardzo dużej mierze od urządzenia, w którym spalane jest paliwo – bardziej nawet, niż od jakości samego opału. To właśnie urządzenie determinuje warunki spalania a ilość tlenu czy temperatura spalania mają kluczowe znaczenie w powstawaniu takich związków, jak dioksyny, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne czy azaareny oraz dla ilości emitowanego pyłu. Na przykład nowoczesny kocioł węglowy emituje poniżej 40 miligramów pyłu zawieszonego na metr sześcienny spalin, zaś prymitywny kocioł nawet dwudziestokrotnie więcej. Zatem jeden prymitywny kocioł jest równoważny, jeśli chodzi o emisję, kilkudziesięciu nowoczesnym. Polski Alarm Smogowy zdecydowanie postuluje jak najszybsze wycofanie z rynku najgorszych paliw – jak wspomniany muł węglowy i flotokoncentrat – oraz wymianę kotłów węglowych na urządzenia o wyższej sprawności energetycznej i niższej emisji.
 
Ile kosztuje nowoczesny kocioł?
Około 10 tys. zł, w zależności m. in. od mocy urządzenia. Natomiast ten prymitywny 2 – 4 tys. zł. Takich pozaklasowych, prymitywnych kotłów węglowych jest w Polsce kilka milionów. Wiele samorządów już teraz dopłaca do wymiany kotłów. Proszę zauważyć, że z powodu wspomnianych uwarunkowań technicznych i ekonomicznych najczęściej mówimy o opcji minimalnej – wymianie jednego kotła węglowego na inne urządzenie również spalające węgiel. Ale w nowoczesnym kotle węglowym trudno jest palić flotokoncentratem czy mułem, bo grozi to awarią urządzenia. Trzeba więc kupić normalny węgiel w cenie ok. 800 zł za tonę. Jednak nowoczesny kocioł ma sprawność konwersji energii chemicznej na cieplną wynoszącą ponad 80 proc., a prymitywny około 50 proc.. Tak więc koszt zakupu nowoczesnego kotła zwraca się po jakimś czasie dzięki oszczędnościom na opale, przy założeniu, że dana osoba już wcześniej paliła porządnym węglem. Jako Polski Alarm Smogowy uważamy też, że osoby ubogie powinny być objęte programami osłonowymi, polegającymi też m. in. na dopłatach do paliwa.
 
Stężenia benzo(a)pirenu są w naszym powietrzu tak wysokie, że odpowiadają wypaleniu tysiąca papierosów rocznie przez statystycznego krakowianina, niezależnie od tego, czy w ogóle pali tytoń...
To porównanie opiera się na przeliczeniu ilości jednej tylko substancji – wspomnianego już benzo(a)pirenu (BaP) – w powietrzu, którym oddychamy i w dymie papierosowym. Benzo(a)piren to jeden ze związków z grupy wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Wiele z WWA, w tym właśnie BaP, to substancje kancerogenne i/lub mutagenne. W powietrzu WWA o pięciu lub więcej pierścieniach występują przede wszystkim w pyle – w fazie stałe – a nie w fazie gazowej. Benzo(a)piren jest traktowany jako substancja reprezentatywna dla całej grupy WWA a jego stężenia są regularnie mierzone, w przeciwieństwie do innych WWA, czy też związków z grupy dioksyn.
 
Od kiedy prowadzi się w Polsce badania stężeń benzo(a)pirenu w powietrzu?
Przynajmniej od drugiej połowy lat 70 XX w. Mierzone wtedy stężenia, zwłaszcza na Śląsku, były porażające, średnio około dziesięciokrotnie wyższe, niż dziś. Należy jednak zaznaczyć, że w latach 70. i 80. stężenia BaP mierzono metodą nieselektywną. Prawdopodobnie więc wyniki były zawyżone, ponieważ jako benzo(a)piren mierzono również inne związki z grupy WWA. Warto podkreślić, że obecnie stężenia BaP w polskim powietrzu są wciąż nawet kilkunastokrotnie wyższe, niż norma unijna – średnie stężenie roczne równe 1ng/m3 – i nawet kilkadziesiąt razy wyższe, niż w miastach Zachodniej Europy.
 
Zaskakujące jest to, że stężenia benzo(a)pirenu w Londynie, który uchodził za bardzo zanieczyszczone miasto, są niemal stukrotnie niższe, niż w Polsce...
Londyn był takim miastem ponad pół wieku temu. W wyniku słynnego epizodu smogowego (Wielki Smog, w którego wyniku w ciągu kilku dni grudnia 1952 r. w Londynie zmarło, według współczesnych szacunków, ok. 12 tysięcy osób – przyp. red.). W reakcji na tę tragedię, w 1956 r. uchwalono tzw. Clean Air Act, ograniczający stosowanie węgla i drewna w domowych urządzeniach grzewczych. Wprowadzono paliwa bezdymne i w ciągu dekady bardzo drastycznie zredukowano stężenia pyłu zawieszonego i dwutlenku siarki. W tej chwili w Londynie wciąż istnieje jednak problem zanieczyszczenia powietrza emitowanymi przez silniki spalinowe tlenkami azotu. Także w Polsce motoryzacja jest bardzo poważnym źródłem zanieczyszczeń powietrza. Szczególnie uciążliwe są silniki Diesla, które z powodu swojej konstrukcji emitują znacznie więcej tlenków azotu i pyłu zawieszonego (sadzy) niż silniki benzynowe. Spaliny silników dieslowskich są niebezpieczne dla zdrowia, ponieważ drobne – o rozmiarach rzędu dziesiątek lub setek nanometrów – cząstki pyłu mają zdolność przenikania do układu krążenia i wywoływania reakcji zapalnych oraz uszkadzania różnych narządów, także mózgu. W skład emitowanej przez silniki Diesla sadzy wchodzą m. in. tlenki metali, związki z grupy WWA i ich nitrowe pochodne. Zapewne dlatego też w badaniach epidemiologicznych obserwuje się korelację pomiędzy narażeniem na tlenki azotu a występowaniem raka płuc, mimo że obecnie nie uważa się, by tlenki azotu były substancjami rakotwórczymi. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem w 2012 r. potwierdziła coś, co podejrzewano od dawna i sklasyfikowała spaliny pochodzące z silników Diesla jako substancję kancerogenną. Rok później podobnie – jako rakotwórcze – zaklasyfikowano pył zawieszony i ogółem zanieczyszczenia powietrza.
 
Jaki jest udział silników Diesla w polskim rynku motoryzacyjnym?
Wśród samochodów osobowych znaczny, chociaż chyba mniejszy, niż w np. w Wielkiej Brytanii. Oczywiście, wszędzie na świecie praktycznie wszystkie większe pojazdy napędzane są silnikiem Diesla. W ramach polityki ograniczania emisji gazów cieplarnianych do niedawna promowano samochody z takim właśnie napędem. Tymczasem różnice w emisji CO2 na kilometr przy tej samej mocy silnika dieslowskiego i benzynowego nie są aż takie duże na korzyść silnika Diesla. Samochody Diesla emitują natomiast znacznie więcej substancji szkodliwych dla zdrowia. Dlatego teraz odchodzi się od napędu dieslowskiego a coraz więcej miast Europy Zachodniej wprowadza ograniczenia poruszania się po mieście dla niektórych pojazdów. Najbardziej zanieczyszczające powietrze samochody – zwykle właśnie te z napędem Diesla – nie mogą wjeżdżać w pewne rejony miast, zazwyczaj do centrów.
 
Czy aby obniżyć stężenia szkodliwych substancji w powietrzu robimy tyle samo, co choćby nasi sąsiedzi w Europie Środkowo-Wschodniej, którzy razem z nami byli kiedyś w tym samym obozie państw komunistycznych?
Nie, zdecydowanie nie robimy tyle, co na przykład Czesi. Niemniej, od ponad roku mamy pierwszy przełom, tzw. poprawkę antysmogową wprowadzoną do Prawa ochrony środowiska. Umożliwia ona samorządom a konkretnie sejmikom wojewódzkim utworzenie na części lub na całym terytorium danego województwa stref, gdzie nie wolno ogrzewać mieszkań czy domów za pomocą kotłów węglowych i instalacji grzewczych nie spełniających pewnych określonych standardów. Na razie żaden samorząd się na to nie zdecydował, ale Małopolska jest już bliska podjęcia takiej decyzji.
 
Czy nie należałoby obdarzyć sejmiki większymi możliwościami wprowadzania regulacji odnośnie zakazów używania prymitywnych kotłów węglowych?
Te możliwości, które władze samorządowe mają obecnie, są wystarczające – przynajmniej jeśli chodzi o emisję z domowych urządzeń grzewczych. Nie muszą one wprowadzać jakichkolwiek regulacji, ale mają taką możliwość. Jednak kiedy już regulacje zostaną wprowadzone, to wówczas wszyscy mieszkający na danym obszarze są zmuszeni do wymiany swoich kotłów, na przykład w ciągu pięciu lat.
 
A jeśli tego nie zrobią?
Wtedy pewnie zostaną na nich nałożone kary finansowe. Ale jeszcze tego nie wiemy, ponieważ dopiero przecieramy szlak. Najprawdopodobniej województwo małopolskie będzie tutaj pionierem.
 
Jaki plan walki z zanieczyszczeniami ma rząd premier Beaty Szydło?
Kompetencje odnośnie wprowadzania koniecznych zmian są podzielone między różne ministerstwa. W kompetencjach Ministerstwa Rozwoju jest wprowadzenie ogólnopolskich norm na kotły, tak by nie można było w ogóle sprzedawać prymitywnych urządzeń na polskim rynku. Normy paliw leżą w gestii Ministerstwa Energii, zaś w gestii Ministerstwa Środowiska – na przykład informowanie społeczeństwa o stanie powietrza i kampanie edukacyjne. W każdym z wymienionych ministerstw trwają obecnie prace nad odpowiednimi regulacjami prawnymi i innymi rozwiązaniami, które mają pomóc w walce z zanieczyszczeniem powietrza. Potrzebne są też inne zmiany, dotyczące ograniczenia emisji pochodzących z pojazdów spalinowych. Ten temat wymaga z kolei zaangażowania i uwagi Ministerstw: Środowiska, Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych, na przykład przy tworzeniu wspomnianych już tzw. stref ograniczonej emisji komunikacyjnej, do których pewnego rodzaju samochody nie mogłyby wjeżdżać. Proponowane rozwiązania tego typu zostały odrzucone za poprzedniej kadencji sejmu. Jednak przyjęto wtedy wspomniane wyżej zmiany w Prawie ochrony środowiska, dające samorządom kompetencje do walki z zanieczyszczeniami z domowych pieców i kotłów.
 
Czy nasze społeczeństwo jest wystarczająco wyedukowane ekologicznie, by rozumieć potrzebę wprowadzenia rozwiązań i zmian?
Nasza wiedza i wrażliwość w tych kwestiach jest wciąż niewystarczająca. Może dlatego, że wciąż jesteśmy społeczeństwem na dorobku i wciąż po dekadach komunizmu sądzimy, że mamy istotniejsze potrzeby niż troska o stan środowiska.
 
Czy inne kraje postkomunistyczne, będące na dorobku, są w tak samo niedobrej sytuacji, jak my?
I tak, i nie. Na przykład Bułgaria jest pod tym względem w tak samo ciężkiej, jeśli nie jeszcze gorszej, sytuacji jak Polska.
 
Ale Bułgaria to najbiedniejszy kraj UE, my z naszym Produktem Krajowym Brutto plasujemy się wyżej...
To prawda. Bułgaria i europejskie kraje nie należące do UE – ubogie, często zniszczone wojną lat 90. państwa bałkańskie, takie jak Serbia, Bośnia i Hercegowina czy Macedonia to miejsca, gdzie zanieczyszczenie powietrza jest wciąż bardzo wysokie. Wydaje się, że w stosunku do naszej – relatywnie – znacznej zamożności i poziomu rozwoju, Polska jest jednak nieproporcjonalnie zanieczyszczona. Z naszym PKB powinniśmy się znajdować w zupełnie innym miejscu. W naszym społeczeństwie brak jest chyba wciąż świadomości powagi sytuacji.
 
Trochę żartem, ale bardziej serio mogę powiedzieć, że Polacy często nie wierzą w to, czego nie widać – zarazki, bakterie, zanieczyszczenia...
To prawda, jeśli spojrzymy na przykład na rosnącą popularność ruchu antyszczepionkowego, co niewątpliwie jest wybitnie negatywnym zjawiskiem. A pyłu zawieszonego również nie widać, bo średnica jego ziaren to najczęściej co najwyżej kilka – kilkanaście mikrometrów.

jedraksmognowy

Co to jest pył zawieszony i dlaczego jest tak niebezpieczny?
Nie jest to substancja jednorodna. Ma zróżnicowany, w zależności od źródła, skład chemiczny, bardzo różna jest też wielkość cząstek pyłu i ich kształt. Cząstki poniżej 2–3 mikrometrów docierają do pęcherzyków płucnych a te jeszcze mniejsze, poniżej 0,1 mikrometra przenikają do krwiobiegu. Pył może wywoływać stres oksydacyjny i stan zapalny w płucach, który może rozszerzać się na układ krążenia a nawet na układ nerwowy.
 
Jak zanieczyszczenie powietrza wpływa na nasze zdrowie?
Przypisuje mu się przedwczesne zgony i skrócenie oczekiwanej długości życia. Gros tych zgonów związanych jest z chorobami układu krążenia – udarami mózgu, nagłymi zatrzymaniami krążenia, zawałami serca – dopiero na drugim miejscu z chorobami układu oddechowego – infekcjami dróg oddechowych, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, rakiem płuca. Choć dominującą przyczyną pojawiania się nowych przypadków tej ostatniej choroby wciąż pozostaje palenie tytoniu, wpływ na jego rozwój mają również zanieczyszczenia powietrza. Obecnie uważa się, że na zwiększenie umieralności wpływa zarówno ekspozycja krótkoterminowa – do kilku dni – jak i ekspozycja długoterminowa. Należy podkreślić, że te przedwczesne zgony dotyczą w ogromnej mierze osób starszych. Do grup podwyższonego ryzyka należą też osoby z istniejącymi chorobami układu oddechowego i układu krążenia.
 
Ile osób rocznie umiera w Polsce przedwcześnie z powodu zanieczyszczenia powietrza?
Szacuje się, że ponad 40 tysięcy, głównie z powodu narażenia na pyły zawieszone. Ostrożniejsza, bardziej konserwatywna metodyka takich szacunków daje około 26 tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie. Tak czy inaczej, są to bardzo duże liczby. Wiadomo też, że zmniejszenie poziomów zanieczyszczeń przekłada się na zmniejszenie liczby zgonów, co było widać choćby na przykładzie Dublina, po wprowadzeniu ograniczeń w stosowaniu paliw stałych w 1990 roku i związanej z tym krokiem znacznej poprawie jakości powietrza. Słynny jest też przypadek trwającego około roku strajku zakładów metalurgicznych w Utah Valley w USA. Produkcja została całkowicie wstrzymana i w konsekwencji spadło zanieczyszczenie powietrza w tym rejonie. Spadła też całkowita umieralność oraz m. in. liczba związanych z zaostrzeniami astmy przyjęć do szpitali.
 
Czy po roku zakłady wznowiły produkcję?
Tak. I zarówno poziom zanieczyszczeń, jak i liczba zgonów oraz hospitalizacji z powrotem wzrosły.
 
Jakie są jeszcze inne skutki zdrowotne narażenia na zanieczyszczone powietrze?
Jest ich zbyt wiele, by wymienić wszystkie. Warto wspomnieć jednak o niektórych skutkach ekspozycji prenatalnej. Badania pokazują m.in., że dzieci kobiet narażonych na wyższe poziomy zanieczyszczeń powietrza rodzą się mniejsze, mają mniejszy obwód głowy i mniejszą wagę urodzeniową. Warto podkreślić, że pył zawieszony może przenikać przez barierę łożyskowo-naczyniową. Bardzo ciekawe, ale i przygnębiające są wieloletnie badania kohortowe przeprowadzone w Krakowie przez lekarzy z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego – grupa świętej pamięci profesora Wiesława Jędrychowskiego – i w Nowym Jorku przez badaczy z Columbia University. Celem było ustalenie, jak ekspozycja prenatalna wpływa na rozwój i późniejsze funkcjonowanie układu nerwowego i oddechowego dzieci. W Krakowie kobiety w ciąży podzielono na dwie grupy – mniej i bardziej narażoną na wpływ szkodliwych substancji w powietrzu – badano narażenie na 8 wybranych związków z grupy WWA. W grupie bardziej narażonej inteligencja dzieci, badanych po ukończeniu przez nie 5 lat, była niższa o 4 punkty w skali IQ. To niemało, bowiem jest to różnica między dziećmi bardziej i mniej narażonych matek a nie między dziećmi matek narażonych na zanieczyszczenia a dziećmi matek zupełnie nie narażonych. W dodatku inteligencja jest rozłożona w populacji w przybliżeniu zgodnie z rozkładem Gaussa. Zatem przesunięcie średniej o 4 punkty oznacza, że znacznie spada nam liczba osób wybitnie inteligentnych, a wzrasta liczba osób upośledzonych umysłowo. Bardziej obrazowo, te 4 punkty to może być różnica między szkołą specjalną a zwykłą szkołą. Warto podkreślić, że różne czynniki zakłócające, które zwykle się uwzględnia w takich badaniach, m. in. status ekonomiczny czy inteligencja matki, zostały tu wzięte pod uwagę. Narażenie matek na szkodliwe substancje było badane za pomocą osobistych dozymetrów. Podobne wyniki uzyskano we wspomnianych badaniach amerykańskich, prowadzonych równolegle w Nowym Jorku. Jaki z tego wszystkiego wniosek? Na znacznym obszarze Polski ekspozycja prenatalna na zawarte w pyle zawieszonym wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne powoduje – mówiąc wprost – że społeczeństwo jest mniej inteligentne. A przecież negatywne oddziaływanie zanieczyszczeń powietrza na układ nerwowy nie ogranicza się bynajmniej do okresu życia płodowego. Jest już całkiem sporo badań na ten temat – w tym badań laboratoryjnych na zwierzętach oraz na ludziach, zarówno na dzieciach, jak i na osobach dorosłych. Prowadzono je w ciągu ostatniej dekady m. in. w Meksyku, Chinach, Kanadzie, USA. Pokazano na przykład depozycję cząstek pyłu zawieszonego w mózgu zwierząt narażonych na zanieczyszczenia pyłowe oraz różne zmiany patologiczne w mózgu, m.in. glejozę. Niestety, w Polsce wciąż brak zrozumienia dla faktu, że wpływ zanieczyszczeń powietrza na funkcjonowanie układu krążenia, układu oddechowego czy układu nerwowego przekłada się nie tylko na niewymierne koszty społeczne, jak obniżenie inteligencji w populacji, ale też na wymierne koszty hospitalizacji, absencji w pracy, zwiększonego zużycia leków czy wreszcie niepełnosprawności. W sytuacji kiedy drożeją usługi medyczne – bo medycyna jest coraz bardziej zaawansowana technologicznie a zatem droższa – każde działanie prewencyjne, prowadzące do redukcji częstości występowania chorób ma nie tylko wpływ na poprawę stanu zdrowia społeczeństwa, ale również znacząco zmniejsza koszty opieki zdrowotnej. Obok redukcji poziomów szkodliwych substancji w powietrzu – szerzej, w środowisku – można tu także wymienić na przykład przeciwdziałanie otyłości, nałogowi tytoniowemu czy alkoholowemu oraz promocję zdrowego stylu życia. Jeśli jako społeczeństwo szybko się tym nie zajmiemy, to system opieki zdrowotnej w naszym kraju może się w końcu finansowo załamać.

 
Z dr. Jakubem Jędrakiem
rozmawiała Anna Kilian

jedrak europa stezenie

jedrak europa

Materiały graficzne z zasobów rozmówcy